08.04.2019 17:30 1 raz

Kontrola NIK: Na dnie Bałtyku leżą setki wraków

Fot. MGMiŻŚ

Na początku kwietnia Najwyższa Izba Kontroli poinformowała, że zbada, jak polskie służby monitorują zagrożenia ekologiczne wynikające z zalegającego w zatopionych wrakach ropopochodnego paliwa oraz broni chemicznej. Kontrolę poprzedził panel ekspertów, który odbył się w delegaturze NIK w Gdańsku.

Na dnie Bałtyku zidentyfikowano około 300 wraków okrętów, w tym około 100 w Zatoce Gdańskiej – czytamy w komunikacie Izby. – Te najgroźniejsze to pochodzące z okresu II wojny światowej Stuttgart i Franken. Z pierwszego już wydobywa się paliwo, drugi, z powodu korozji, może się zapaść w każdej chwili i spowodować ogromną katastrofę ekologiczną.

Na tym nie koniec. W rejonie Głębi Gdańskiej może spoczywać na dnie co najmniej kilkadziesiąt ton amunicji i bojowych środków trujących, w tym jeden z najgroźniejszych iperyt siarkowy. Jak podkreślili inspektorzy, od czasów wojny kilkakrotnie doszło do poparzenia nim rybaków i plażowiczów.

Kilka dni później stanowczo zareagowali przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.

Wysoce nieodpowiedzialne jest informowanie o tego rodzaju kontroli poprzez media bez wcześniejszego kontaktu oraz bez zasięgnięcia informacji u instytucji, które od lat zajmują się tematem – stwierdził minister Marek Gróbarczyk, odnosząc się do zapowiedzi prezesa NIK o zbadaniu działań ws. wraków na dnie Morza Bałtyckiego.

Jak dodał, w nawiązaniu do informacji ze strony internetowej Najwyższej Izby Kontroli, publikacja zawiera treści nieprawdziwe. Zapisano w niej bowiem bez jednoznacznych dowodów, że „W zbiornikach [wraku „Franken”] może być co najmniej 1,5 mln ton mazutu i innych paliw”.

Faktyczna ilość paliwa w chwili rozpoczęcia ataku lotniczego na wcześniej uszkodzony okręt (dnia 2 kwietnia 1945 r.) była zdecydowanie mniejsza od ilości zamieszczanych w mediach. Ilości te są jedynie szacowane na podstawie kolejnych hipotez – twierdzą przedstawiciele resortu.

I zapewniają, że Urząd Morski w Gdyni od wielu lat prowadzi badania oraz monitoring miejsc potencjalnych zanieczyszczeń pochodzących z wraków statków pozostawionych na dnie Bałtyku w wyniku działań wojennych.

Monitoring ten obejmuje cotygodniowy zwiad lotniczy, analizę zdjęć satelitarnych, w ramach programu Clean Sea Net, a także badania na miejscu w zakresie zmian zachodzących w danym wraku i pojawiania się plam ropopochodnych na powierzchni wody. Zbierane są także wszelkie przydatne informacje o zagrożeniach od użytkowników morza (rybaków, marynarzy, nurków) – podkreślają ministerialni urzędnicy. – Powyższe informacje stanowią jedyny miarodajny dowód na brak poważnego zagrożenia oraz jakiegokolwiek niekontrolowanego uwolnienia się substancji ropopochodnych do Morza Bałtyckiego. Podsumowując, należy również podkreślić, że z tego powodu nie było i nie ma zagrożenia powodującego zamknięcie plaż nad zatoką gdańską – kwitują.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...