10.06.2021 14:36 43 PM

'Upadłam na kolana i urodziłam swoją córkę'. Zamiast porodówki, podłoga łazienki

Zdjęcie ilustracyjne/ Źródło: pixabay.pl

Ciężarna z bólami przyjechała do wejherowskiego szpitala, jednak jak twierdzi została odesłana do domu. Córkę urodziła na podłodze w swojej łazience. Dziewczynka miała nie oddychać – po interwencji matki zaczęła płakać.

Kobieta miała rodzić w Szpitalu Specjalistycznym w Wejherowie. Pojechała tam 31 maja około godziny 13:00. Miała mieć wówczas regularne skurcze, mniej więcej co 8 minut.

Zostałam przyjęta przez panią doktor, która wykonała badanie ginekologiczne i USG, ale nie mogła stwierdzić czy odeszły mi wody, następnie zostałam podłączona pod KTG, wtedy te skurcze nabrały na sile i na intensywności. Po kilkudziesięciu minutach przyszła do mnie położna, która stwierdziła, że nie widzi, żeby jakiekolwiek skurcze pisały się na KTG – relacjonuje pani Karolina.

Następnie pacjentka miała zostać przyjęta przez drugiego lekarza.

Gdy weszłam do gabinetu złapał mnie kolejny skurcz, lekarz stwierdził, że tu żadnych skurczy nie ma, nie odeszły mi wody, tylko mam infekcję. Ja już ledwo stałam na nogach. Powiedział, że jedyne co może, to przyjąć mnie na patologię ciąży, ale „pani chyba nie chce”. Ja nie jestem lekarzem i zdałam się na to, co mówi lekarz. Skoro mówił, że to nie jest akcja porodowa to wróciłam do domu – mówi pani Karolina.

O godzinie 16:30 pacjentka opuściła SOR. O 17:15 pani Karolina dojechała do Mrzezina. Po wejściu do domu miała wejść pod prysznic.

O godzinie 18:40 urodziłam w łazience, to była szybka akcja, jak wyszłam spod prysznica to zalała mnie krew, poczułam skurcze parte, nie miałam nawet możliwości, żeby się przetransportować do innego pomieszczenia, tylko upadłam na kolana i trzema partymi skurczami urodziłam swoją córkę – słyszymy od młodej mamy.

Dziecko, jak twierdzi mieszkanka Mrzezina, urodziło się w zielonych wodach i było owinięte pępowiną. Po interwencji matki dziewczynka zaczęła płakać.

Musiałam tę pępowinę ściągnąć jej z szyjki, udrożnić drogi oddechowe, rozmasować i dopiero po jakichś 20-30 sekundach dziecko zaczęło płakać i oddychać – wyjaśnia pani Karolina.

W tym czasie babcia pani Karoliny wezwała karetkę, która przewiozła ją do szpitala w Wejherowie.

W szpitalu powitał mnie pan doktor, który wcześniej mnie odesłał, był rozbawiony sytuacją. „Ja myślałem, że pani symuluje” – takimi słowami mnie powitał na porodówce - relacjonuje kobieta.

Mieszkanka Mrzezina planuje złożyć skargę.

Na pewno złożę oficjalną skargę, konkretnie na tego lekarza. Uważam, że zachował się skandalicznie. Nie było żadnych słów przeprosin z jego strony. Ja rozumiem, każdy może popełnić błąd, nawet lekarz – jesteśmy tylko ludźmi, ale on nie wykazał żadnej skruchy, tylko się ze mnie śmiał. Jest mi strasznie przykro – mówi pani Karolina.

Szpital w Wejherowie nie komentuje sprawy.

Nie wpłynęła dotąd oficjalna skarga w tej sprawie, więc trudno nam się do tego odnieść – mówi Małgorzata Pisarewicz, rzecznik prasowy Szpitali Pomorskich.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...