19.12.2012 16:07 0

Pomorscy mistrzowie narciarstwa? Dlaczego nie!

Sport. Chyba nie ma osoby, która wyobraża sobie świat bez tej cudownej formy spędzania wolnego czasu. Ilość zdrowia jaką daje nam codzienna dawka uprawiania jakiegokolwiek sportu oraz emocje, które przynoszą nam zawodnicy i zawodniczki z całego świata, uniemożliwiają wręcz stworzenie takiej wizji. W momencie, kiedy za oknami temperatura spada poniżej zera, a drzewa z bujnie ulistnionych stają się zupełnie łyse, spora grupa ludzi stwierdza, że nie ma możliwości do uprawiania sportu, ze względu na otaczającą nas aurę. Nic bardziej mylnego.

Zima, bo o niej mowa, to kolejny etap roku dający nam szeroką gamę możliwości, spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu. Od łyżew, przez narty biegowe po narty zjazdowe. Wystarczą chęci. Co w sytuacji, gdy samo rekreacyjne uprawianie danej dyscypliny już nas nie satysfakcjonuje i chcemy spróbować swych sił w poważnym starciu z wymagającą konkurencją? Z pewnością podjęcie takiej decyzji w wieku dorosłym bądź nastoletnim, niemal w pełni dyskwalifikuje nas z osiągnięcia sukcesu, niemniej możemy uczynić wszystko, aby nasze dzieci i przyszłe pokolenie miało możliwość realizowania swoich marzeń.

Mówimy narty – myślimy Zakopane, Bukowina Tatrzańska, Wisła. To przecież mieszkaniec tej ostatniej miejscowości dał nam setki wspaniałych chwil wzruszeń i dumy z bycia Polakiem. To skromny Adam Małysz zapoczątkował taką falę zainteresowania sportami zimowymi, ze skokami narciarskimi na czele. Dla dzieci i młodzieży z Pomorza, była to pasja i idol, którego działań nie można było naśladować i powielać ze względu na nic innego, jak ukształtowanie terenu, które nie sprzyja rozwojowi skoków czy biegów w województwie pomorskim. Następnie pojawiła się Justyna Kowalczyk. Mistrzyni olimpijska z Vancouver z 2010 roku nie pociągnęła za sobą aż tak wielomilionowej grupy fanów, jednakże na Pomorzu z pewnością nie brakuje sympatyków talentu tejże 29-latki.

Dzieci w Małopolsce czy na Śląsku posiadają jeszcze możliwość prób trenowania w stylu Kowalczyk czy Małysza, zaś ich rówieśnikom znad morza pozostawały komputerowe symulacje skoków i biegów. Jak zmienić tę sytuację? Wyjścia naprawdę klarują się dosyć szybko. Wzorem jest akcja „Orlik 2012”, która w przeciągu kilku lat spowodowała utworzenie tysięcy boisk ze sztuczną murawą i oświetleniem dla tych najmłodszych obywateli kraju. Następnym krokiem było podczepienie do tego projektu, kolejnego pod nazwą „Biały Orlik”. Tutaj głównym zamysłem jest utworzenie dobrze przygotowanych stałych i składanych lodowisk dla fanów zimowego szaleństwa. W tym miejscu nasuwa się myśl. Dlaczego nie zainwestować w sprzęt narciarski? Szkoły skoczni narciarskich nie wybudują, jednak do tras biegowych nie potrzeba wielkich nakładów finansowych, potrzeba wyłącznie mrozu i śniegu.

Uczniowie zamiast całą zimę biegać w zatłoczonej sali gimnastycznej, zakładaliby narty, brali kijki w ręce i przez godzinę czy dwie na lekcjach wychowania fizycznego trenowaliby na świeżym, mroźnym, ale jakże zdrowym powietrzu. Nieco trudniej wygląda sytuacja jeżeli chodzi o biathlon. Tam potrzebujemy strzelnicy, co w warunkach szkolnych nie byłoby koniecznie najlepszym pomysłem w dzisiejszych czasach, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby ułożyć na pomorzu jedną trasę posiadającą strzelnicę, ponieważ obecnie mamy całkowity deficyt tego typu obiektów.

Na straconej pozycji mimo wszystko nie stoi także najpopularniejsza zimowa dyscyplina, a więc skoki narciarskie. W 2014 roku na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi, po raz pierwszy o medale tej imprezy powalczą kobiety. Panie od wielu lat bardzo aktywnie walczyły o swoje prawa, aż do skutku. Polski Związek Narciarski przespał moment, w którym należało wykorzystać tzw. zjawisko „Małyszomanii” i nie wydzielił odpowiedniej kwoty pieniędzy na szkolenie skaczących dziewczynek. Obecnie doszło do sytuacji, że w zawodach z cyklu Pucharu Świata oglądamy reprezentantki takich państw jak Chiny, Rumunia czy Holandia, natomiast szukanie Polek na liście wyników zakończy się niepowodzeniem.

Reasumując, o ile na Pomorzu nie ma większych szans na wychowanie na drugiego Małysza, o tyle istnieje teoretyczna możliwość odnalezienia „Małysza w spódnicy”. Zbudowanie jednej czy dwóch skoczni narciarskich niezbyt wygórowanych rozmiarów, umożliwiłoby trening dziewczynkom, które ze względu na niszowość omawianego sportu w Polsce, miałyby sporą szansę na wybicie się do składu reprezentującego kraj. Abstrakcja? Niekoniecznie.

Pomysły są, wystarczy odrobina chęci, funduszy i wiary w pomorską młodzież ze strony lokalnych polityków, którzy w głównej mierze rozdysponowują pieniędzmi na Kaszubach.

Fani narciarstwa alpejskiego muszą zadowolić się pojedynczymi małymi stokami z wyciągami, jednakże nadal aktualny jest temat budowy stoku całoletniego w okolicach Gniewina, które tak prężnie rozwija się na przestrzeni ostatnich lat.

Mistrza czy mistrzynię na skalę światową wychować na Pomorzu nie będzie łatwo, jednak trzeba robić wszystko, aby pomóc realizować marzenia naszym pociechom, gdyż każda forma spędzania czasu na sporcie jest lepsza od tracenia go przed komputerem i innymi środkami masowego przekazu.

Dominik Formela


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...